expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 20 grudnia 2012

I'll be home for Christmas







Ania: Zaczynam właśnie drugie pudełko chusteczek… Za parę dni święta, a mnie – jak na złość – dopadło przeziębienie gigant. Całe szczęście, że prezenty już kupione i nie muszę się ruszać z domu. Trochę irytuje mnie coroczne grudniowe pytanie: „Jak tam u ciebie święta, daleko?”. Jak u Ciebie? 

Karolina: U mnie na razie nie ma wcale świąt, bo całymi dniami siedzę w pracy, snieg stopniał i nie czuję żadnej atmosfery. Trochę wspomagam się Sinatrą, bo on dla mnie brzmi jak święta, jak miłość...  Ogarnę się dopiero w sobotę, zacznę ubierać choinkę i powoli przygotowywać szamę. Gdzie wigilia w tym roku?

Ania: Nie pytaj, tegoroczna wigilia to temat tabu! A Wy jedziecie do Jędrzejowa? Wczoraj na hiszpańskim zrobiło się świątecznie, bo daliśmy naszym prowadzącym prezent, bardzo się ucieszyli, a ponieważ są Włochami, to po włosku (czytaj: ściskająco i wylewnie) nam dziękowali. Naprawdę było miło. Ja jakoś nie czuję tej świątecznej magii, nie potrafię jej odnaleźć. Jutro przywiozę choinkę, więc może się to przynajmniej trochę zmieni, ale póki co nie pachnie u mnie świętami - zresztą i tak nic nie czuję... Co uważasz za świąteczne must have? Pytam i o przedmioty, i o jakieś głębsze przemyślenia.


Karolina: Ja zawsze kochałam święta, bo mam bardzo dużą rodzinę i bywały u nas wigilie na kilkadziesiąt osób. Dlatego święta kojarzą mi się ze śmiechem, ciepłem, radością i prezentami. Niestety osoby, które były wtedy dziećmi (w tym ja), podorastały, pozakładały rodziny i mają już osobne wigilie. Żeby mieć wspólną, musielibyśmy chyba teraz wynajmować jakieś hale przemysłowe  Zamisat tego łazimy sobie teraz i odwiedzamy się wzajemnie całe dnie, dlatego jest przyjemnie, ale i troche męcząco, bo jest ich pokaźna gromada, no i u każdego zastawiony stół... Dlatego też jeśli słyszę potem w pracy, że powinnam być żywsza, bo pewnie odpoczęłam w święta, to mną telepie. Chyba nigdy w życiu też nie byłam na jednej wigilii. Kiedyś najpierw w rodzinie mojej mamy, potem u ojca. Później doszedł jeszcze Andrzej, więc najpierw tu - w Krakowie z jego rodziną, a potem autem do Jędrzejowa do dziadka i ciotek, żeby zakończyć u rodziców ojca. W zeszłym roku było nieco odmiennie, bo po raz pierwszy zebralismy naszych rodziców i zrobiliśmy wigilię u nas(co będzie chyba naszą nową tradycją), a potem oczywiście do Jędrzejowa:)W tym roku jest inaczej... Będzie mi bardzo ciężko. Straciłam dwie osoby, z których jedna była jak moja druga matka, a trzecia bardzo ciężko zachorowała. Dlatego na razie udaję, że wszystko jest jak dawniej, kupuję prezenty, planuję, ale tak naprawdę cholernie boję się tych dni.

Ania: W tych warunkach trudno niestety o świąteczną magię. U nas było tak, że wigilia i pierwszy dzień świąt były zarezerwowane dla rodziny (u jednych rodziców spędzaliśmy wigilię, a do drugich jechaliśmy następnego dnia na obiad), z kolei drugi dzień był tylko dla nas. Teraz jednak nie możemy sobie pozwolić na taki luksus, bo Andrzej drugiego dnia pracuje. Dlatego tym bardziej nie będzie jakoś świątecznie. Zresztą ja najbardziej nie lubię tych wszystkich przygotowań, zwłaszcza zakupów. Najchętniej zrobiłabym je już w listopadzie, ale niestety niektóre rzeczy trzeba kupić tuż przed wigilią, żeby były świeże. Te wszystkie przygotowania kojarzą mi się głównie z korkami na ulicach i nerwową atmosferą w sklepach. Lubię jednak tę ostatnią fazę, gdy w wigilię przygotowuję rybki, barszcz, paszteciki z pieczarkami, piekę ciasto. Dopiero wtedy włączam sobie kolędy, robi się świątecznie i pachnąco...

Karolina: Jak byłam młodsza, to wszystko zaczynało się w szkole. Najpierw ubieraliśmy salę, potem było losowanie prezentów, wigilia klasowa... No i to upragnione wolne. Rodzice byli w pracy, więc ja siedziałam sama, słuchałam tych wszystkich świątecznych piosenek i stroiłam mieszkanie. Uwielbiałam to. Teraz niestety jest inaczej, nie bardzo jest czas na to, żeby sie podelektować, ale ja jestem zdecydowanie komercyjno-świąteczna. Andrzej marudzi, że wkurza go to, że ozdoby pojawiają się już 3 listopada, a ja to uwielbiam i jeśli to sprawia, że ludzie lepiej się czują i ich to rozmiękcza, to niech ubierają zaraz po wakacjach.

Ania: Mnie też to wkurza! Zresztą zawsze suszyłam pomarańcze, miałam wianek na drzwiach, a w tym roku nie mam nic świątecznego i będę mieć tylko choinkę. A wracając do tych listopadowych motywów bożonarodzeniowych, to na pewno jest to jeden z powodów, dla których święta powszednieją. I mnie też spowszedniały, ale z tego, co widzę u znajomych - świąteczne nastroje wracają, gdy w domu pojawiają się dzieci. Wtedy chyba dopiero chce nam się tak celebrować, starać się, żeby pokazać im tę magię, a może też po to, by samemu poczuć ją na nowo...


Karolina: Ja nie chciałabym, żeby w moim domu święta kiedykolwiek spowszedniały. Nie chcę ich też unowocześniać. Chcę jeść karpia, choć to PRL-owski wynalazek, a nie jakieś tam łososie z cytrynką, szczupaki czy sandacze. Wkurza mnie - owszem - ilość ości, ale jem go tylko raz w roku. Chcę barszcz z uszkami, zupę grzybową z makaronem (grzybki zawsze ze zbiorów Janka, czyli mojego taty). Mamy też kaszę ze śliwkami, kapustę z grzybami, kompot z suszu, który uwielbiam, choć tak wiele ludzi go nieznosi, makowiec. Specjalnością mojej babci są pierogi z kapustą i grzybami, czasem mamy też kutię, a w tym roku mama postanowiła też zrobić pierogi z wędzonymi sliwkami. A Wy czym się zajadacie?

Ania: Jak wcześniej wspomniałam, tegoroczna wigilia jest tematem tabu - stąd też nie bardzo się orientuję, co się na niej pojawi. Wiem, że ja zrobię jakąś rybną zapiekankę, barszcz czerwony i paszteciki. Na święta upiekę szarlotkę, a sernik (bo nie wyobrażam sobie bez niego świąt) kupię. Na pewno zrobię jakąś sałatkę, którą zabierzemy do moich rodziców. A co do karpia, to nigdy go nie jem, Andrzej zresztą też nie. Zamierzam kupić dorsza - mrożonego. W ogóle bardzo to dla mnie przykre, że te biedne karpiki są traktowane w sklepach w taki niehumanitarny sposób.

Karolina: hehe chyba nie ichtionarny  ale nie myśl sobie, że ten twój dorsz był grzecznie proszony o to żeby sam zmarł.

Ania: Tak myślę :P



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz