expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 31 maja 2014

nasz klient - nasz pan

Każdy z nas jest konsumentem. Nie każdy jednak stał kiedykolwiek po tej drugiej stronie, jako sprzedawca.
Rodzina ze strony mojego ojca to "ciała pedagogiczne", a prawie wszyscy w rodzinie mojej mamy (poza nią) pałali się sprzedażą. Pamiętam kiedy byłam mała i jedna z cioć- prowadząca własny biznes- pozwalała mi u siebie pracować w wakacje. Marzyłam o tym żeby zostać panią sprzedawczynią. Uhmmm... uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić :)
Kiedy skończyłam liceum zaczęłam rozglądać się za pracą i tak trafiłam do... sklepu. Moją pierwszą, stałą, krakowską pracą był Promod na Floriańskiej. Od tego się zaczęło i potem obracałam się w różnych kręgach, ale wszystko miało styczność z handlem.
Dzięki temu, że dane mi było stanąć po drugiej strony lady myślę, że jestem w pełni świadomym klientem. Wiem, czego mogę oczekiwać, ale też zdaję sobie sprawę z tego, co jest głupie i drażni.
Odkryłam na FB jakiś czas temu stronę "Beka z klientów", ale prawda jest taka, że powinna się ona nazywać "smutek sprzedawcy". NIGDY nie zrozumiem podejścia ludzi pod tytułem - on/ona tu jest dla mnie i mogę robić co tylko chcę. Zauważyłam, że bardzo wiele osób w ogóle zapomina, że w sklepie czy jakichkolwiek usługach ma do czynienia z drugim człowiekiem. 
Nie rozumiem pracodawców, którzy uważają, że dają pracę i już za to należy im się cześć i chwała. Nie kumam jak można kazać stać komuś w jednym miejscu przez 8, 12, 14 godzin. Nie zamontować klimatyzacji czy ogrzewania, a przy tym wciskać pracownika w uniformy z najtańszych i najgorszych tkanin. Montować monitoring tylko po to żeby oglądać czy się nie zamyśliłeś. Kazać im zostawać z klientem po godzinach i nigdy ich z tego nie rozliczać. Takich rzeczy mogę wymieniać setki i myślę, że klient jest jak dziecko - jeśli widzi, że rodzic (pracodawca) nie szanuje pracownika to dlaczego on ma to robić? Ano dlatego, że po drugiej stronie też jest CZŁOWIEK.
Recz jasna jest cała masa bardzo miłych i kulturalnych ludzi, dla których przez problemu zostaniesz dłużej w pracy, ale niestety coraz więcej jest w nas chamstwa. 
Nie rozumiem jak można wziąć do przymierzalni 20 rzeczy i zostawić je tam rozpieprzone, jak można pozrzucać ciuchy z wieszaków i odejść, porozrywać opakowania i wziąć z końca nietknięte, wchodzić minutę przed zamknięciem, depcząc umytą podłogę tylko po to żeby sobie pooglądać nic nie kupując. 
NIE ROZUMIEM !
Oczywiście jest tez cała masa błędów jakie popełniają obsługujący nas sprzedawcy. Często są opryskliwy, pozostawiają nas samych sobie, mówią, że czegoś nie ma , bo nie chce im się sprawdzić... 
Bardzo często niestety to jaki jest pracownik zależy od atmosfery w pracy, do kolegów z jakimi pracuje, a przede wszystkim od samego szefa, bo jeżeli ten będzie ich traktował jak ludzi to zadowolenie będzie przenoszone na klientów, a klient dobrze obsłużony wyjdzie szczęśliwy. 
Czy to naprawdę jest aż tak wiele?

Pozdrawiam
Karolina




czwartek, 29 maja 2014

bitwa o dom

Oglądacie " Bitwę o dom"? Ja każdą edycję. Oczywiście ze względów designerskich tzn. lubię podglądać pomysły na urządzanie. Nie interesują mnie ckliwe historyjki o tym kto z kim, gdzie, jak i po co. 
Strasznie to jednak smutne, że żyjemy w kraju, w którym ktoś robi show z tego, czego my na ogół najbardziej potrzebujemy. Recz jasna osoby, które startują doskonale znają zasady programu, ale poza pięknem, gospodarnością i funkcjonalnością jurorzy często podają argument - im to mieszkanie naprawdę jest potrzebne.
Każdy tam ma swoją historię i przychodzi do programu z własnych pobudek. Bez względu na to czy chce się popisać umiejętnością tworzenia czy po prostu nie ma gdzie mieszkać, idzie tam wygrać sporą część swojego życia.
To przykre, że ludzie dziś muszą posuwać się do takich kroków żeby... po prostu móc gdzie mieszkać! Jeśli nie masz rodziców, którzy ci pomogą, nie pracujesz w firmie, która pozwoli ci sowicie odłożyć lub przynajmniej sprawi, że możesz bez lęku wziąć spory kredyt lub po prostu nie odziedziczyłeś lokum po jakiejś babci czy cioci to... jesteś w dupie.
Zostaje ci wynajem, co oznacza pakowanie kasy do czyjejś kiermany. Jedyny plus jest taki, że nikt nie pyta cię przy tym ile zarabiasz.
 Nooo ewentualnie możesz zamieszkać z rodzicami lub u teściów, ale nie polecam. Z resztą Anka może Wam to szybko wybić z głowy. Choć są wyjątki kiedy taki układ się sprawdza, ale są one niezwykle rzadkie- jak to wyjątki.
Lądujesz w programie rozrywkowym, w którym do wygrania jest mieszkanie. I co więcej- dostajesz kasę na jego urządzenie i robisz wszystko tak, jak tylko chcesz. Przeprowadzasz się tam na czas show, śpisz tam, jesz, bawisz się z dziećmi. One urządzają się we własnym pokoju, a potem w programie na żywo, który prowadzi Kinia słyszysz "widzowie zadecydowali, że to jednak nie ty".
Cudownie! Prawda jest taka, że z kasy zarobionej na programie spokojnie można by było kupić kilkadziesiąt takich mieszkań.
Polsat z kolei wprowadził format, który w USA cieszy się wielka popularnością, czyli "Nasz Nowy Dom". Smutna, polska, uboga wersja, w którym remontują ludziom domy w niczym nie dorównuje oryginałowi. Lepsze jednak to niż nic.

Przykre jest jednak to, że ludzie na oczach milionów muszą starać się wygrać coś tak ważnego i zdobywają to tylko dzięki sympatii i głosom oddanym przez nas, oglądaczy.
Czy może być coś bardziej przykrego niż pozwolić przyzwyczaić się komuś do nowego lokum, a potem im to odebrać? Może. Czekam na nowy program w ramówce "Bitwa o dziecko", w którym damy ludziom dziecięcie, każemy im się nimi zajmować i co odcinek będziemy odbierać za błędy wychowawcze...

Pozdrawiam
Karolina

środa, 28 maja 2014

Zmiany...



Zmiany są w naszym życiu potrzebne. Dzięki nim nie gnuśniejemy, chce nam się na nowo starać, dostrzegamy możliwości, których wcześniej dziwnym trafem nie było na horyzoncie…

Dawno nie udzielałam się na tym blogu – to fakt. Przez ten czas jednak moje życie bardzo się zmieniło. Jestem dziś w zupełnie innym miejscu niż to, w którym tkwiłam przez ponad 3 ostatnie lata mojego życia. Teraz nie wiem nawet, od czego zacząć… Hmmm… może od początku.

O tym, że młodzi ludzie powinni mieszkać sami, nie muszę nikogo przekonywać. Co więcej, sama niby o tym wiedziałam od zawsze, a jednak poszłam na taki układ. Dlaczego? Sporo było powodów i okoliczności, ale myślę, że nie ma teraz sensu tego wszystkiego roztrząsać, bo i po co? Stało się. Wytrzymałam wspomniane wcześniej 3 lata (trochę ponad), ale każdemu kiedyś kończy się cierpliwość, każdy potrzebuje wytchnienia, każdy chce żyć własnym życiem i dobrze się w nim czuć. Tak – ja też!

Samej sobie wmawiałam przez długi czas, że tak musi być, że nie jest wcale aż tak źle, że wytrzymam. Po kolejnej karczemnej awanturze coś w nas pękło – na szczęście nie tylko we mnie. Postanowiliśmy wziąć życie w swoje ręce i odciąć się od tego, co złe. Nie powiem, początki były bardzo trudne. Była to poważna próba dla nas.
 



 Dzisiaj? Mieszkamy w swoim „M” i nikt nam w okna ani garnki nie zagląda (że o sypialni nie wspomnę). Dopiero teraz wiem, że żyję. Chociaż oboje pracujemy znacznie więcej niż wcześniej, chociaż trzeba się bardziej liczyć z każdym groszem, jestem w 100% przekonana, że warto było. Złapałam wiatr w żagle, wykorzystuję moje możliwości najlepiej jak potrafię i wiem, że z czasem może być tylko lepiej.

Może następnym razem bardziej się uzewnętrznię. Jak na pierwszy raz po tak długiej przerwie – wystarczy :)

Dziękuję za uwagę ;)

Pozdrawiam,
Ania

wtorek, 27 maja 2014

I wanna be a blogstar

Wiem, że jest ze mnie blogerka jak z koziej dupy trąba. Nie reklamuję się, że nie spamuję ludziom postów, nie piszę o modzie i kosmetykach (chociaż je uwielbiam). Jestem za to czytelniczką wielu stron i chętnie czytam co inni mają do powiedzenia. Tak, głównie czytam, bo takie blogi interesują mnie najbardziej, na których ludzie mają coś do powiedzenia. Ale nie są mi też obce strony z paniami pięknie prezentującymi "swój styl" składający się z łachów z umów barterowych albo kupionych za niebotyczne sumy setów z kasy zarobionych z reklam.
Niestety ludzie coraz rzadziej mają ochotę coś poczytać i zabrać głos w jakiejś dyskusji. Jak jest tekst , czytamy pobieżnie i rolujemy do zdjęć. A szkoda. Fajnie jest przecież podyskutować i nierzadko dowiedzieć się czegoś nowego, fajnego. Jeśli już czytamy jakieś ciekawe to albo są one niszowe albo kontrowersyjne albo poradnikowe, a najlepiej jeśli radzą... jak prowadzić bloga i wypromować własną markę - samego siebie.
Po co prowadzić blog?
Starzy wyjadacze zakładali je z czystym sumieniem dla własnych przyjemności. Dziś takie osoby jak Maffefka czy Jessica -niemiecki samochód -Kirshner bujają się na jachtach w Monako, ale przynajmniej coś za nimi stoi.  
Inaczej jest z całą masą innych, które zamiast kochać modę kochają... siebie. Google analytics, instagram, poczta i fb są non stop śledzone, bo przekładają się na blink blink. 
Blogerkę można:
- chwalić
-zachwycać się nią
- pytać skąd coś ma
- pytać czemu jest cudowna

Blogerki nie można:
- krytykować
- zadawać zbyt wnikliwych ptań
-krytykować
-krytykować i krytykować

Dopuszczalne jest:
-pytanie o inspiracje choć w sumie wiadomo, że pochodzi ona from the heart, czyli : jest skopiowana z lookbooka, weheartit, zagranicznej gwiazdy lub pochodzi ze sklepu, który sponsoruje post.

Zdjęcia na blogu:
- kiedyś były rozbielone, dziś coraz częściej wpadają w odcień fioletu
- przedstawiają panią, która ma rozmarzony wzrok patrzący w dal
- panią, która mnie rączkami sukienunie
- panią, która wypina pupkę i biust

Komentarze pod postem:
- coraz częściej są olewane chyba, że w oryginalny sposób napiszesz, że jest piękna
- jeśli są krytyczne zostaniesz zjechana/ny przez nią i grupę psychofanów
- jeśli są zbyt szczere zostaną usunięte
- jeśli zadajesz pytanie, na które nie ma weny odpowiadać zostanie sobie smutne bez odpowiedzi lub usunięte - z szacunku do swoich czytelników

Czytelnicy są:
-psychofanami, którzy ślepo bronią królowej
- przypadkowymi przechodniami po blogach
- niuniami z zaprzyjaźnionego bloga, które sobie słodzą godzinami, promują się wzajemnie i razem jeżdżą na darmowe, promocyjne spendy
- ciekawskimi podglądaczami ( to ja)
- rodziną blogerek
- ludźmi, którzy ich nie lubią

Według blogerek modowych czytelnicy dzielą się na:
- normalnych ludzi
- hejterów

Najbardziej jednak nie rozumiem vlogów w stylu RGP (rockglamprincess), czyli  pieprzenia do kamerki czego to sobie nie kupiłam w tym tygodniu i co znalazło się w glossy boksie polskim , a co w brytyjskim.
Blogowanie i vlogowanie to także sprawa rodzinna. Jeśli masz już kilka tysięcy czytelników to należy od razu wciągnąć w to siostrę, brata, kota, babcie i storczyka.

Oczywiście piszę ten post z wielkiej zazdrości, bo też chcę być taka :( A mój blog jest taki smutny i mało odwiedzany. Blogowanie jest ciężką pracą. Trzeba wstać rano, ogarnąć kawę ze Starbunia, lunch, obiad, kolację, a przy tym na bieżąco cykać foty na insta. Przebrać się, zrobić zdjęcia, iść na zakupy, odpisać na miliony maili dotyczących współpracy, iść na jakąś promocję, wybrać kosmetyk roku, przypozować na ściance na pokazie Brzozy i Paprotki. 
Wysokie schody zaczynają się wtedy, gdy trzeba lecieć do innego kraju, do luksusowego hotelu i iść na promocje Martini, Calzedonii, Clarins i innych marek.

Oczywiście wśród tych blogów mam wiele takich, które naprawdę lubię i szanuję laski, które je prowadzą, ale dziewczyny! to nie jest real life ( w przeciwieństwie do Warsaw Shore). To jest fajne, ale jest też często powodem frustracji wielu młodych dziewcząt, które coraz częściej zamiast inspiracji widzą chwalenie się hihg lifem, podczas kiedy one muszą zapierdzielać po kilka lub kilkanaście godzin dziennie w prawdziwym życiu ze smutną, prawdziwą pensją.

Keep it real :)
pozdrawiam
Karolina

poniedziałek, 26 maja 2014

tatry

Cześć.
Tak się złożyło, że Andrzej od początku roku został bez pracy, a ponieważ miał obiecaną inną (która niestety nie wypaliła) nie wiedzieliśmy co będzie z naszym urlopem. Na szczęście znalazł inną i za tydzień zaczyna. W związku z tym wiedzieliśmy, że nie możemy na razie zaplanować wakacji, bo on nie dostanie wolnego. 
Dlatego jak tylko się dowiedział kiedy zaczyna musieliśmy szybko coś zaplanować. Padło na Polskę, na góry. Baaardzo dawno nie byliśmy na urlopie w kraju (mówię jak bananowiec), ale chcieliśmy mieć pewną pogodę i poznać inną kulturę. Cudze chwalicie, swego nie znacie.

Byliśmy nieco uprzedzeni do Zakopanego, bo byliśmy tam kilka lat temu i znienawidziłam natłok ludzi. Teraz postanowiliśmy pojechać w tygodniu bez weekendów i był to strzał w dziesiątkę ,bo w piątek wieczorem już zaczęło się to, czego nienawidzę - tłok.

Wybraliśmy hotel w Białce Tatrzańskiej. 
Chodziliśmy na spacery (Morskie oko, Gubałówka, Białka, Kościelisko, Butorowy Wierch) i sama jestem w szoku ile kilometrów dziennie potrafię przejść. Leniuchowaliśmy w termach białczańskich i był to czas totalnego relaksu. 

Dziś wiem, że znowu lubię góry i na pewno tam wrócę, ale najbardziej lubię je wiosną i jesienią.
Ponadto uwielbiam obżerać się serami stamtąd, a najbardziej sznurówkami vel. korbaćkami vel. parzenicami i booossskimi lodami z cukierni Żarneckich. Polecam!!!

Teraz czekamy na kolejny urlop, który mam nadzieję będziemy mieć na początku września, ale tym razem już nad morzem. Może Chorwacja? Co Ty na to Aśka? :)

































Pozdrawiam
Karolina