expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 2 lutego 2013

Zakupy grupowe...



Zakupy grupowe zyskały u nas wielką popularność. Dzięki nim można skorzystać z usług fryzjera, kosmetyczki, pójść do teatru, wyjechać na wakacje, kupić coś do domu… Możliwości jest naprawdę wiele, w dodatku oferty zwykle są bardzo korzystne. Nie powiem, że jest tak zawsze – za każdym razem trzeba sprawdzać tzw. „haczyki”, ale muszę przyznać, że osobiście dość często korzystam z tej formy zakupów. Nie jestem zwolenniczką przepłacania :) Przyznam również, że nie zdarzyło mi się być niezadowoloną z usług, jakie mi zaoferowano – w każdym razie aż do czwartku… 


W czwartek zaprosiłam męża na randkę ;) Mieliśmy kupon na kolację (dowolne danie z karty, tiramisu i kawę lub herbatę) do jednej z częstochowskich restauracji. Miejsce raczej przyjemne – może nie jakiś All inclusive, ale – powiedzmy – średnia półka. W menu różne rodzaje naleśników, tradycyjne dania obiadowe (typu: schabowy, ziemniaki, surówki), jakieś makarony. Menu przyniosła nam pani nieco przestraszona naszą obecnością (choć mieliśmy rezerwację, więc raczej powinna się nas spodziewać). Ja wybrałam sobie tagliatelle z kurczakiem, a Andrzej naleśniki – też m.in. z kurczakiem. Minęły jakieś dwie minuty, po czym przerażona pani znowu podeszła do stolika i spytała czy nie mogłaby być carbonara… Na chwilę odebrało mi mowę, musiałam mieć dziwną minę, bo zaczęła mi tłumaczyć, że to danie nie jest gotowe, a to „dużo roboty”. Pisałam już, że nie jestem asertywna… Powiedziałam, że nie lubię carbonary, ale skoro tak, to wybiorę sobie coś innego. Sama nie wiem do końca, czym się kierowałam, ale być może wizją nieświeżego dania lub czegoś w tym rodzaju. Nie chciałam ryzykować. Być może powinniśmy wyjść, ale skończyło się tak, że zamówiłam sobie naleśniki ze szpinakiem, fetą i camembertem.


Nie powiem – jedzenie było bardzo smaczne, tiramisu jedno z najlepszych, jakie jadłam. Z premedytacją jednak nie było mowy o żadnym napiwku. Nie ma też mowy o tym, żebyśmy jeszcze kiedyś tam poszli, bo smaczne dania to jednak za mało. Rozczarowanie jest zbyt duże.


Na koniec taka mała refleksja – po co ludzie (właściciele np. takiej restauracji) korzystają z grouponów i innych gruperów, skoro – jak widać – działają w ten sposób na swoja niekorzyść? Przecież klient, który wyjdzie zadowolony, z przyjemnością wróci do lokalu. Mniej więcej rok temu byliśmy w innej restauracji (też w Częstochowie) – tam nie można się było do niczego przyczepić. Bardzo nam się spodobało to miejsce, sami byliśmy w nim ponownie i mówiliśmy znajomym, że warto. Tak mi się wydaje, że właśnie o to chodzi w całej idei zakupów grupowych – zyskujesz klientów, którzy później wracają i płacą już normalne stawki, a nie pół ceny. Czy się mylę?

Pozdrawiam,
Ania

5 komentarzy:

  1. Ja też często korzystam z zakupów grupowych, restauracje, siłownia, zakup towarów. O ile w tych ostatnich jakość usług jest bardzo dobra, to jeśli chodzi o restauracje rzeczywiście osoby korzystające z ofert zakupów grupowych są traktowani jak klienci drugiej kategorii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się to przydarzyło na szczęście po raz pierwszy. Na razie się nie zniechęcam, mam nadzieję, że to taki jednorazowy incydent. Pozdrawiam, A. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam to samo, kompletnie nie rozumiem restauratorów, którzy chyba nie pojmują idei reklamy z kuponami.

    ps. nie wiem czy znacie, fajna stronka, która gromadzi wszystkie "grupony" www.godealla.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tej akurat nie znam, ale polecam www.grupeo.pl. A.

    OdpowiedzUsuń