Zakupy grupowe zyskały u nas wielką popularność. Dzięki
nim można skorzystać z usług fryzjera, kosmetyczki, pójść do teatru, wyjechać
na wakacje, kupić coś do domu… Możliwości jest naprawdę wiele, w dodatku oferty
zwykle są bardzo korzystne. Nie powiem, że jest tak zawsze – za każdym razem
trzeba sprawdzać tzw. „haczyki”, ale muszę przyznać, że osobiście dość często
korzystam z tej formy zakupów. Nie jestem zwolenniczką przepłacania :) Przyznam również, że nie zdarzyło mi
się być niezadowoloną z usług, jakie mi zaoferowano – w każdym razie aż do
czwartku…
W czwartek zaprosiłam męża na randkę ;) Mieliśmy kupon na
kolację (dowolne danie z karty, tiramisu i kawę lub herbatę) do jednej z częstochowskich
restauracji. Miejsce raczej przyjemne – może nie jakiś All inclusive, ale –
powiedzmy – średnia półka. W menu różne rodzaje naleśników, tradycyjne dania
obiadowe (typu: schabowy, ziemniaki, surówki), jakieś makarony. Menu przyniosła
nam pani nieco przestraszona naszą obecnością (choć mieliśmy rezerwację, więc
raczej powinna się nas spodziewać). Ja wybrałam sobie tagliatelle z kurczakiem,
a Andrzej naleśniki – też m.in. z kurczakiem. Minęły jakieś dwie minuty, po
czym przerażona pani znowu podeszła do stolika i spytała czy nie mogłaby być
carbonara… Na chwilę odebrało mi mowę, musiałam mieć dziwną minę, bo zaczęła mi
tłumaczyć, że to danie nie jest gotowe, a to „dużo roboty”. Pisałam już, że nie
jestem asertywna… Powiedziałam, że nie lubię carbonary, ale skoro tak, to
wybiorę sobie coś innego. Sama nie wiem do końca, czym się kierowałam, ale być
może wizją nieświeżego dania lub czegoś w tym rodzaju. Nie chciałam ryzykować.
Być może powinniśmy wyjść, ale skończyło się tak, że zamówiłam sobie naleśniki
ze szpinakiem, fetą i camembertem.
Nie powiem – jedzenie było bardzo smaczne, tiramisu jedno
z najlepszych, jakie jadłam. Z premedytacją jednak nie było mowy o żadnym
napiwku. Nie ma też mowy o tym, żebyśmy jeszcze kiedyś tam poszli, bo smaczne
dania to jednak za mało. Rozczarowanie jest zbyt duże.
Na koniec taka mała refleksja – po co ludzie (właściciele
np. takiej restauracji) korzystają z grouponów i innych gruperów, skoro – jak widać
– działają w ten sposób na swoja niekorzyść? Przecież klient, który wyjdzie
zadowolony, z przyjemnością wróci do lokalu. Mniej więcej rok temu byliśmy w
innej restauracji (też w Częstochowie) – tam nie można się było do niczego
przyczepić. Bardzo nam się spodobało to miejsce, sami byliśmy w nim ponownie i
mówiliśmy znajomym, że warto. Tak mi się wydaje, że właśnie o to chodzi w całej
idei zakupów grupowych – zyskujesz klientów, którzy później wracają i płacą już
normalne stawki, a nie pół ceny. Czy się mylę?
Pozdrawiam,
Ania
Ja też często korzystam z zakupów grupowych, restauracje, siłownia, zakup towarów. O ile w tych ostatnich jakość usług jest bardzo dobra, to jeśli chodzi o restauracje rzeczywiście osoby korzystające z ofert zakupów grupowych są traktowani jak klienci drugiej kategorii.
OdpowiedzUsuńMnie się to przydarzyło na szczęście po raz pierwszy. Na razie się nie zniechęcam, mam nadzieję, że to taki jednorazowy incydent. Pozdrawiam, A. :)
OdpowiedzUsuńMam to samo, kompletnie nie rozumiem restauratorów, którzy chyba nie pojmują idei reklamy z kuponami.
OdpowiedzUsuńps. nie wiem czy znacie, fajna stronka, która gromadzi wszystkie "grupony" www.godealla.pl
ja znam K.
UsuńA ja tej akurat nie znam, ale polecam www.grupeo.pl. A.
OdpowiedzUsuń