expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 6 lutego 2013

my music

Cześć! Dziś chciałam przedstawić siebie ze strony muzycznej. Ten wpis miał być wspólny, ale Anka stwierdziła, że jej podoba się wiele rzeczy, ale nie ma niczego, co kochałaby w szczególności, a i niestety z jej pamięcią jest na tyle kiepsko, że nie przypomina sobie już nazw zespołów i filmów jakie oglądała :P, dlatego postanowiłam napisać sama.
Rzecz jasna nie będzie to podróż godna Marka Niedźwieckiego czy Wojciecha Manna, ale postaram się opisać choć fragment mojego muzycznego życia.
Pomimo tego, że wychowywałam się głównie w latach 90, kiedy to największy boom przypadał na muzykę disco polo, w moim domu - na szczęście- takiej muzyki nikt nie słuchał. Fakt, była ona obecna, bo często po lekcjach lądowałyśmy z dziewczynami u mnie w domu i namiętnie śledziłyśmy "disco relax" , ale nasza pasja nosiła raczej znamiona pytania "Boże dlaczego?", niż była zajawką na takie rytmy.
Mój dom brzmiał Niemenem, Maanamem, Rodem Stewartem, Stingiem i polską muzyką lat 60 i 70. Wtedy oczywiście złościłam się kiedy ojciec wyśpiewywał "Pod papugami", ale dziś jestem mu za to wdzięczna.



Ja sama byłam wtedy na etapie Fasolek, Pana Tik Taka i Magdy Fronczewskiej, więc ucieszyłam się słysząc w "Bejbi blues" piosenkę o laleczce z saskiej porcelany.
W pierwszych latach podstawówki pokochałam Michaela Jacksona i kochałam go tak z trzy lata aż grom z jasnego nieba, pewnego gorącego lata nie zesłał grupy Backstreet Boys i mojego ukochanego Briana :)
W klasie nagle zrobiły się dwa obozy dziewcząt kochających BSB i The Kelly Family.
Jakiś czas potem nieco się ogarnęłam i usłyszałam u swojego brata, Huberta (jak ktoś woli niech będzie kuzyna) kasetę składu Kaliber 44 ( tak, tak kasetę, a nie jakieś tam mp3 czy cd) "Plus i minus" był kawałkiem, który odtwarzał bez końca, więc i mnie został w głowie i tak spiraciłam tę kasetę i też się z nią nie rozstawałam. Tak zaczęła się moja historia z tym nurtem muzycznym. Przez jakiś czas sama bujałam się w szerokich spodniach i udawałam, że potrafię jeździć na rolkach :) Dlatego, kiedy zasiadłam w kinie na filmie "Jesteś Bogiem" z każdym kawałkiem wracały do mnie różne wspomnienia i oglądałam go głównie emocjami.



W przerwach między Michaelem, a chłopakami z boys bandu żona (wtedy jeszcze dziewczyna) mojego chrzestnego, puściła mi debiutancki singiel grupy Hey, który to trochę mi się spodobał, a trochę chciałam być taka jak ona, a skoro słuchała takiej muzyki to ja nie mogłam być inna. I tak w moim życiu zawitała Katarzyna Nosowska, która jest moją największą muzyczną (tekściarską) miłością. Jednak przyszedł czas na hip hop, a Hey stało się moim prywatnym undergroundem, bo nikt z moich znajomych nie słuchał takiej muzyki. Tę miłość mogłam dzielić tylko w Jędrzejowie.



Poza tym "głęboko w środku gdzieś" byłam chyba jednak rockowa. Faceci u mnie w rodzinie słuchali takich zespołów jak Metallica, Nirvana, Iron Maiden albo klasycznego rocka, wyrażającego bunt i problemy egzystencjalne. Pamiętam jak Tomek puścił mi Republikę, a ja się krzywiłam, ale dziś jestem szczęśliwa i dumna, że ktoś nauczył mnie słuchania takiej muzyki.
Po drodze było jeszcze kilka małych fascynacji, ale na zawsze będę wierna klasyce i nie ma to w zasadzie znaczenia jaki to będzie gatunek: rock, jazz, rap... Myślę, że najważniejsze to mieć dobre podstawy.
Dziś jest za dużo muzyki na rynku żeby zamknąć się w jednym temacie. Zbyt wiele rzeczy mi się podoba żebym mogła opisać wszystko w jednym poście. Słucham wielu rzeczy od Birdy przez Ostrego, Brodkę, Sinatrę do Prodigy i wielu, wielu innych, nie zapominając przy tym o swoich największych klasycznych miłościach. Nie ma w moim muzycznym świecie miejsca na techno, disco polo i dance, a cała reszta jest zależna od produkcji.
Płyta, jaka wywarła na mnie ostatnio największe wrażenie -głównie przez warstwę tekstową- to "Jezus Maria Peszek". Jestem nią oczarowana- jeśli to dobre słowo na artystyczne obnażenie bólu.


Pozdrawiam
Karolina

7 komentarzy:

  1. Kasia Nosowska wymiata. Uwielbiam też... http://www.youtube.com/watch?v=HxJhYpTIrl8&feature=share

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kocham ten kawałek Gonzalesa, choć musiałam od niego odpocząć, bo przez tę łagodność ustawiłam go kiedyś jako melodię budzika, a jak wiadomo budzik nie może się dobrze kojarzyć... Ale dzięki Tobie odświeżyłam ją sobie i wiem, że znów lubię :) dzięki :)

      Usuń
  2. Upodobania muzyczne zbliżone do moich :) U mnie w domu nikt nigdy nie interesował się muzyką, ja natomiast uległem jej fascynacji już w dzieciństwie. Wszystko zaczęło się od Budki Suflera, potem przyszła wielka namiętność w stosunku do Iron Maiden, która to kapela do dzisiaj ma sentymentalne miejsce w moim muzycznym sercu. O muzyce mógłbym dużo, bardzo dużo i jeszcze więcej, nie będę zatem zanudzał ;) Ale jeśli już wymieniamy radiowe głosy, to dodałbym jeszcze Piotra Kaczkowskiego, dla mnie to wyznacznik prawdziwej muzycznej pasji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie! Zapomniałam o Budce Suflera, która mój ojciec kocha, a ja niestety nie mogę znieść głosu cierpiącego Cugowskiego:) Masz rację, o muzyce, filmach i... w sumie o wszystkim mogę gadać godzinami :) Pozdrawiam "sceptycznie nastawionego do usługodawców" :)

      Usuń
  3. kiedyś lubiłam M. Peszek, ale ostatnio mnie troszkę zniesmaczyła swoją twórczością ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. można powiedzieć, że nie zgadzam się z jej systemem wartości ...

    OdpowiedzUsuń