expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 3 czerwca 2014

peeling cukrowy

Kiedyś moja skóra była zupełnie inna. Miałam też nieco więcej czasu żeby o nią dbać, choć pewnie wszystko zależy od organizacji i chęci. Moja skóra była jak u dziecka- gładką i sprężystą. Nie miałam śladów po depilacji. Niestety jakiś czas temu to się zmieniło, ale o tym kiedy indziej.
W liceum nie miałam na tyle kasy żeby kupować masę kosmetyków, ale też te naście lat temu nie było ich w sklepach aż tyle. Trzeba było jakoś sobie radzić. Dlatego jako peelingu używałam tego, co znalazłam w domu. Najczęściej była to sól, którą tarłam lekko zwilżoną skórę. Potem dołączyłam do tego różne rodzaje szczotek, ale okazało się, że nie te drogeryjne, a zwykła szczotka do ubrania znalazła uznanie, bo jej włosie najbardziej mi odpowiadało. Nie marnowałam więc czasu oglądając tv :) Miało to dodatkowy plus, bo masowałam ciało i o dziwo ubyło mi kilka centymetrów, a skóra była super jędrna.
Po jakimś czasie sklepy zasypały różnego rodzaju peelingi więc zaczęłam próbować. Niestety żaden mi nie odpowiadał, bo drobinek było jak na lekarstwo albo po chwili się rozpuszczały. Pewnego dnia wylądowałam w gabinecie spa na jakimś zabiegu kawowym i tam zachwyciłam się zapachem. Dlatego dostałam na urodziny od Andrzeja peeling cukrowy- kawowy, który kupił w Mydlarni u Franciszka. Byłam zachwycona! Okazało się, że ściera dość mocno, pięknie pachnie, a w jego składzie są olejki, dzięki czemu po zabiegu nie tylko mamy usunięty naskórek, ale też super nawilżoną skórę i piękny zapach, który jednak toleruję głównie zimą i jesienią, bo latem jest zbyt ciężki.
Wiedziałam już, że peelingi cukrowe to jest to, co lubię.
 Niedawno odkryłam kosmetyk, który pewnie u niejednej z Was już jest na półce, ale dla mnie to była nowość. Mówię tu o peelingu cukrowym z Farmony. Cudowne zaskoczenie! Duże opakowanie, piękny zapach, gęsta konsystencja i bardzo fajne efekty. Ja wybrałam zapach mango & brzoskwinia, ale jest ich jeszcze kilka. Jedyny minus to taki, że nie nawilża aż tak bardzo skóry i trzeba potem użyć balsamu, ale przecież nie takie ma być jego działanie.

Na korzyść również przemawia cena ponieważ 300 gramowe opakowanie kosztuje około 15 zł, a kawowy można nabyć na wagę, ale cena już jest znacznie wyższa - 25 zł za 100 g.

A Wy macie jakieś ulubione peelingi?

Pozdrawiam 
Karolina

9 komentarzy:

  1. No widzisz, ja ostatnio stałam chyba 15 minut nad półkami z peelingami i się nie mogłam zdecydować. Mam balsam z serii Farmona ale jakoś szybko mi wywietrzał...W takim razie już wiem jaki peeling wybrać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jest też peeling który możemy zrobić sobie sam w domu z kawy mielonej, cukru i oliwy z oliwek. Skóra po nim jest niesamowicie napięta nawilżona i fajnie pachnie:) Jedynym minusem jest mały bałagan pod prysznicem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam bardzo delikatną skórę i wystarczą mi peelingi w żelach pod prysznic

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie pillingi z Farmony to jedyne słuszne złuszczacze ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama chciałabym spróbować domowego peelingu kawowego ale podobno strasznie wszystko brudzi. Cukrowe peelingi z Faromy są super.

    OdpowiedzUsuń