expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 11 czerwca 2014

Le Petit Marseillais

Wszyscy ostatnio rozczulają się nad Le Petit Marseillais - żelami pod prysznic i balsamami do ciała "prosto z Prowansji", jak głosi reklama. Ponieważ balsamów - o zgrozo, zaraz przeczyta to Karolina! - prawie wcale nie używam (czasem tylko Nivei pod prysznic), a lubię być na bieżąco z nowinkami, postawiłam na żel pod prysznic. Tych drugich akurat jestem fanką - zwłaszcza, jeśli chodzi o nuty mocno owocowe. Kiedy więc zobaczyłam w Rossmannie specjalną półeczkę z tymi produktami, było wiadomo, że nie przejdę obojętnie...



Pootwierałam, obwąchałam i wybór padł ostatecznie na kwiat pomarańczy. W drogerii wydawał mi się idealny. W domu? Powiem szczerze: dupy nie urywa. Jest ok, ale nic poza tym. Nawilża przeciętnie, pachnie zbyt słodko, a jednak jest to "luksus z Prowansji", za który trzeba dość sporo zapłacić...
Wniosek: zostaję przy moich ulubionych, sprawdzonych markach: Nivei i Johnsonie. Mam kilka ulubionych zapachów, odpowiada mi konsystencja oraz tzw. efekt końcowy. Nie wykluczam, że spróbuję jeszcze kiedyś innego zapachu Le Petit Marsellais. Jeśli jednak spodziewacie się jakichś spektakularnych, niecodziennych efektów - nie wydaje mi się, by było to możliwe do osiągnięcia.

Pozdrawiam,
Ania

3 komentarze:

  1. Używaj balsamów !!!! karolina :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też jakoś poczułam się nimi rozczarowana i wybrałam jakieś Original Source, czy coś w tym stylu. Są cudowne! Tak samo w zeszłym roku rozczarowałam się cholernie drogim żelem pod prysznic z Bodyshop, który nie pachniał w ogóle. I też nie używam balsamów! ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń