expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 17 stycznia 2013

wieża babel


- Która godzina? - Tak, jestem szczęśliwa, 
i brak mi tylko dzwoneczka u szyi, 
który by brzęczał nad tobą, gdy śpisz. 
- Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr, 
wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą 
na skrzypiących zawiasach. Jak to, zapomniałeś? 
Miałam na sobie zwykłą szarą suknię 
spinaną na ramieniu. - I natychmiast potem 
niebo pękło w stubłysku. Jakże mogłam wejść, 
przecież nie byłeś sam. - Ujrzałem nagle 
kolory sprzed istnienia wzroku. - Szkoda, 
że nie możesz mi przyrzec. - Masz słuszność, 
widocznie to był sen. - Dlaczego kłamiesz, 
dlaczego mówisz do mnie jej imieniem, 
kochasz ją jeszcze? O tak, chciałbym, 
żebyś została ze mną. - Nie mam żalu, 
powinnam była domyślić się tego. 
- Wciąż myślisz o nim? - Ależ ja nie płaczę. 
- I to już wszystko? - Nikogo jak ciebie. 
- Przynajmniej jesteś szczera. - Bądź spokojny, 
wyjadę z tego miasta. Bądź spokojna, 
odejdę stąd. - Masz takie piękne ręce. 
- To stare dzieje, ostrze przeszło 
nie naruszając kości. - Nie ma za co, 
mój drogi, nie ma za co. - Nie wiem 
i nie chcę wiedzieć, która to godzina.


Na wieży Babel, Wisława Szymborska

Ania: Nie macie czasem wrażenia, że wasi faceci są trochę z innego świata? Niby mówią w tym samym języku, a jednak w innym, niby rozumieją, a jednak okazuje się, że na swój – im tylko znany – sposób, niby z Wami rozmawiają, ale czy „uhm, hmm, ehe, noo…” wypowiadane po Waszym kilkuzdaniowym monologu można w ogóle nazwać rozmową? Wiele razy zdarzyło mi się coś z Andrzejem ustalić, a potem okazywało się, że ustaliłam to raczej z samą sobą… To mnie chyba najbardziej irytuje – mówię np.: „obiad będziesz miał w lodówce, ja wrócę wieczorem”, a ten zdziwiony! Jasne, że dzień wcześniej mówiłam mu, dokąd i kiedy się wybieram, ale jednak jego mózg tego nie zarejestrował. Bywa też, że przyznaje mi rację, a nawet nie czai, co mówiłam. Potem dowiaduję się, że mu coś wmawiam! Chyba zacznę nagrywać nasze „rozmowy”, żeby w razie czego mieć dowody


Karolina: O tak! Zdecydowanie przydałoby się zacząć rejestrować! Ale mój głos chyba zmienił barwę i stał się dla niego niesłyszalny, chyba przyjęłam inne fale, bo kiedyś słuchał i rozumiał, potem tylko słyszał, ale nie słuchał, a teraz to już chyba nawet nie słyszy... Oczywiście nie jest tak zawsze, ale przytrafia się to coraz częściej. I to nie jedyna różnica między nami. Zobaczmy jak wyglądają nasze zakupy. Ja myślę, co ma być w lodówce, planuję, co ugotuje i co zawsze musi być w kuchni. Idę do sklepu i wychodzę z pełnym koszykiem, bo wiem, że poza śniadaniami, obiadkami i kolacjami możemy mieć gości, więc nie przyjmę ich z pustymi rękami. Kiedy Andrzej chodził do sklepu i prosiłam go o trzy rzeczy, to przynosił dwie...Teraz jest tak, że dostaje kartkę z listą i to jest fajne, kiedy kończy się miesiąc, a budżet topnieje, bo wiem, że nie będzie miał inwencji i nic poza rzeczami z listy nie znajdzie się w koszyku, ale na boga... Mówię: "masz tu listę, to i to kup tam i tam. Słuchaj, co do ciebie mówię, bo nie chcę jutro odbierac telefonów z pytaniami, co mówiłam", on odpowiada: "okej", ale nastepnego dnia dzwoni telefon i słyszę: "to gdzie ja miałem to kupić?" Żeby było proporcjonalnie, facet powinien mieć chyba dodatkową parę uszu, a kobieta tylko pół języka...

Ania: Nie gadaj, że mówisz do Andrzeja, co ma gdzie kupować! Myślę, że to jest stanowczo za wysoki level  Przecież to jest wręcz niewykonalne, żeby wybrać się na zakupy do kilku różnych sklepów... Andrzej jeździ na zakupy tylko do Biedronki i kupuje tam produkty z listy. Ewentualnie bez GPSa jest w stanie trafić jeszcze do takiej cukierni (bo to niedaleko). Przywykłam już do tego, że po jakieś inne rzeczy muszę jeździć sama, ale wydaje mi się, że pod tym względem Andrzeje nie są jacyś wyjątkowi. Słyszałam nieraz od koleżanek o facetach, którzy nie mają pojęcia, co to zakupy, ceny, itd. A wracając do tego, co napisałaś wcześniej, to pisałaś o swoim Andrzeju, a ja mam wrażenie, że czytałam o moim. On też kiedyś potrafił słuchać, chyba nawet interesowało go, co mam do powiedzenia, a teraz... niezupełnie.

Karolina: Powstało setki demotywatorów i memów na temat różnic między płciami. Większość z nich oczywiście pokazuje, jakie to kobiety są romantyczne i uczuciowe, a faceci jednowymiarowi. Oczywiście jest w tym dużo prawdy. Jest taki stand up na Comedy Central, który pokazuje, ile kobieta mieści rzeczy w głowie na konkretne hasło i ile ma skojarzeń, a facet w tym samym czasie potrafi pomyśleć tylko "ciastko". A kiedy są chorzy?! Kobieta, kiedy ma gorączkę, potrafi posprzątać, pozmywać i przygotować jedzenie, a facet? Już przy 37 stopniach umiera i biegnie po L4.

Ania: Nie wiem, jak u Was wygląda np. wstawanie, gdy trzeba gdzieś jechać rano, ale u nas jest mniej więcej taki schemat: 
7:00 dzwonią nasze budziki
7:02 ja wstaję, a A. pomrukuje coś niezrozumiałego
7:03 biorę prysznic, myję włosy
7:20 robię dla nas śniadanie
7:30 idę suszyć włosy i wstawiam wodę w czajniku z gwizdkiem
7:35 A. zwleka się z łóżka, człapie do kuchni, przekręca kurek, żeby czajnik przestał gwizdać - czasami zalewa herbatę, a czasami nie, po czym wraca do łóżka
7:40 ja: Andrzeeej, wstawaaaaj!
7:42 ja: Andrzeeeeeej, wstawaaaaaaaj!!
7:43 zrezygnowana zaczynam jeść śniadanie
7:45: ja: wstawaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaj!
7:50 kończę śniadanie...
7:51 ja: wstawaj do jasnej cholery!!!!!
A.: która jeeest? Cooo?! Tak późno?! Czemu mnie nie obudziłaś?!

Karolina: Nie, to akurat jest kwestia indywidualna, ale przypomniało mi się coś jeszcze. Nie wiem czy zauważyłaś, ale mężczyźni mają jedno hasło, które doprowadza mnie do szału - "po co?" Kobieta, jak wiadomo, jest doskonałym strategiem i planuje wiele rzeczy do przodu. Fakt jest taki, że jeśli dostaniemy w prezencie wolny czas, to wykorzystujemy go na myślenie i przychodzi nam do głowy masa kreatywnych rzeczy, takich jak wakacje, zakupy, kursy i coś, czego mężczyźni nienawidzą pasjami... remont :P Ale bez względu na to, co wymyślę, na ogół słyszę to cholerne "po co?". Rzecz jasna ono dotyczy rzeczy, w które chcesz zaangażować faceta, bo jeśli coś przyjdzie ci do głowy i do realizacji wystarczysz sama sobie lub skołujesz sobie kogoś innego, to jest okej.

Ania: Dla mnie jednak najbardziej spektakularne jest to, że kobiety (nawet, gdy nie są przyjaciółkami i znają się przelotnie) na ogół rozumieją się bez słów. Wystarczy, że w tym samym momencie zobaczą coś lub usłyszą - jedno spojrzenie, wymowny uśmiech i od razu obie wiedzą, o co chodzi. Wyobrażasz sobie, że próbujesz dać coś facetowi do zrozumienia i chcesz to zrobić w bardzo dyskretny sposób? Ty dwoisz się i troisz, a on nie ma bladego pojęcia, o co chodzi. Często - bo nie wie przecież, co to znaczy DYSKRETNIE - zadaje nawet przy tym pytania! Ja dawno temu - jeszcze nieświadoma tych wszystkich damsko-męskich zależności - podejmowałam próby... Oczywiście już dawno przestałam.

Karolina: Oni rozumieją się bez słów tylko tylko wtedy, kiedy pada hasło "co pijemy?".  A zauważyłaś, jak oni się postrzegają? Kobieta - nawet jak jest najpiękniejsza - to nosi ze sobą całą masę kompleksów, a koleś - nawet jak jest totalnym burakiem - ma więcej w obwodzie brzucha niż wzrostu, czoło zrobiło się nieco wyższe, to i tak myśli, że jest bogiem seksu i nie ma laski, która by mu się oparła. Aaaa i jeszcze wygląd. Znowu muszę odwołać się do cholernego "po co?", bo co za różnica czy ten sweter jest zmechacony, a te spodnie mają wypchane kolana? No i czy to istotne, że na imprezę, do pracy i do restauracji zakładają to samo? Panowie: chcecie żeby kobiety były dla Was zawsze atrakcyjne, pięknie wyglądały i pachniały? To teraz będzie odkrycie! : to działa w dwie strony. Też chcemy przed jakimś wyjściem powiedzieć: "wow, kochanie, pięknie wyglądasz". No i będzie nam bardzo miło, jeśli sami poczujecie potrzebę kupienia sobie czegoś nowego. Jasne, że nie marzę o facecie, który spędza więcej czasu w łazience niż ja i zna najnowsze trendy modowe, ale fajnie, jeśli przeciętny facet będzie miał coś więcej niż własną gąbkę, szczoteczkę do zębów i ręcznik.

Ania: Pozwolę sobie zakończyć cytatem: "Przecież ja wszystko mam! Niczego nie potrzebuję!"...

5 komentarzy:

  1. Nie ma to jak kochane "po co?". Najczęściej słyszę to pytanie z ust swojego rodziciela, ale najwidoczniej to po prostu jakaś taka "męska rzecz".
    Mnie w płci przeciwnej denerwuje raczej gatunek "złota rączka". Po co nam hydraulik/elektryk/dowolny inny specjalista? Ja przecież sam to wszystko mogę zrobić! Zwykle kończy się to na angażowaniu całej rodziny do pomocy i znikomym efekcie po kilku godzinach manipulowania w tym zepsutym czymś na chybił-trafił. Wtedy to mężczyzna z grobową miną mówi, że nic się nie da zrobić, i porzuca projekt.
    Pozdrawiam
    Marionetka

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak :) Takich też znamy :) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. superartykuł! poprawił mi dziś humor! :) i jakie pocieszne zdjęcia i demoty :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To świetnie:) Zachęcamy do czytania:)

    OdpowiedzUsuń
  5. z Nimi źle bez nich jeszcze gorzej :)

    OdpowiedzUsuń