expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 10 stycznia 2013

mall generation


Ania: Oglądałam nie tak dawno "Salę samobójców" i chociaż uważam, że niektóre momenty są dość mocno przesadzone, to film stał się bodźcem (a raczej jednym z nich) do przemyśleń dotyczących współczesnej młodzieży. Może nie ma się czym chwalić, ale ja w czasach licealnych nie miałam nawet w domu Internetu, a dzisiaj to aż nie do pomyślenia. Zauważyłaś, że między nami a współczesnymi powiedzmy 14-17-latkami wytworzyła się niemal przepaść? Raz, że czasem trudno zrozumieć, w jakim języku mówią, dwa - często żyją właśnie w jakiejś cyberprzestrzeni. Nie powiem, bo my same gadamy najczęściej za pośrednictwem facebooka, ale to z racji odległości - na zasadzie jak się nie ma, co się lubi... Tymczasem obserwuję na co dzień pewną 18-latkę, która nie rozstaje się z Internetem, bo z niego się najczęściej uczy (podręczniki - mimo swojej obecności w szafce - są chyba passe), tam rozmawia ze znajomymi, itp. Gdy jednak pisze jakieś prace, referaty, korzysta z prawdziwej, a nie wirtualnej literatury, więc nie należy tak w 100% do internetowego pokolenia. Wracając do różnic pokoleniowych - ja i tak mam ułatwione zadanie, bo mam młodsze rodzeństwo. A jak Ty to widzisz? Co np. powiesz na to:



Karolina: Ja jestem pomiędzy. Nie czuję się grzybem, który nie wie jak ugryźć temat, ale też oczywiście nie dorastam do pięt ludziom śmigającym pomiędzy elektronicznymi nowościami. Określam siebie raczej mianem "dziecka telewizora", czyli coś, co jest pomiędzy pokoleniem "kasprzaka" i Internetu. Komputer miałam późno, ale od razu z łączem. Uważam, że jest to meeega przydatna rzecz, ale - jak każda na świecie - ma swoje minusy. Nie mam rodzeństwa, ale mam wśród znajomych kilka osób młodszych ode mnie. Oni często rzucali różnymi hasłami i sloganami, dlatego żeby nie wyjść na idiotkę, zaczęłam się bardziej zagłębiać. Niestety to, co zastałam, zaczęło mnie troche przerażać, bo faktycznie zobaczyłam, jak wielka jest przepaść. Mam 28 lat i nie załapałam się dzięki Bogu na gimnazjum. Ty jestes jego pierwszym, eksperymentalnym rocznikiem, więc jeszcze nie zdążyłaś się zepsuć, każdy następny jakby kopał tunel między nami. 

   Ania: Ja też nie czuję się grzybem, ale jednak koleżanki mojej siostry (8 lat różnicy) na ogół wolą zwracać się do mnie per "pani". Przyznasz, że jest to jednak wyraźny sygnał... A co Ty sobie tak dodajesz lat? Do urodzin jeszcze "kawał czasu", a już piszesz, że masz 28? Ja mam 26 :)

Karolina: No tak dodałam sobie całe 10 dni :)
Ania: A wracając do tematu dzieciaków, to ja zdecydowaną większość czasu spędzałam na dworze (Ty pewnie na polu), a teraz jakoś trudno im się oderwać od tych swoich zabawek - komputerów, telefonów, playstation...

Karolina: Oderwać to mało powiedziane. Ozywiście mogą spędzać cza poza domem, bo mają swoje smartphony, iphony, ipady... Dziś wszystko dzieje się szybko, zbyt szybko. Kiedyś ktoś miał jakiś pomysł i zanim wdrążył go w życie, to musiało chwilę upłynąć, a dziś ludzie boją się wchodzić na strony internetowe, bo kilka minut, godzin, dni temu ktoś to coś już przed nimi wymyślił. No i tak rodzi sie frustracja. Zaglądasz na blogi, portale społecznościowe, a tam każdy pokazuje w pigułce, jak wygląda jego życie, a że na ogół czymś się chwali, to zaczynasz czuć żal, że Twoje jest takie zwyczajne, a inni mają takie fascynujące. No i jeszcze to "wszystkowiedzenie"! Dziś każdy małolat to współczesny Leonardo Da Vinci. Wszystko już widział, wszystko wie, ma na wszystko sposób i receptę... Ale zabierz mu Internet... Dzieciaki spędzają woly czas w centrach handlowych. Dziś jak powiesz "galeria", to nikt nie myśli już o miejscu, w którym prezentuje się sztukę.Popijają kawkę ze Starbucksa, robią sobie zdjęcia w łazienkowych lustrach, a potem to wszystko relacjonują, oceniają, komentują... Dziś każdy ma syndrom celebryty i każdy chciałby być na świeczniku. Owszem, możesz się od tego odłączyć, nie korzystać i żyć tym "prawdziwym" życiem, ale z drugiej strony takie są teraz realia i to powoli zaczyna być tą prawdą. Czy z tego korzystam: tak. Czy mi się to podoba: nie, ale nie chcę się sama oszukiwać, że takie cyber życie nie istnieje, i że ono może mnie nie dotyczyć, bo jeśli chcę być dziś na bieżąco, to niestety muszę się tym ubabrać.

Ania: A mnie jakoś zupełnie nie zależy, żeby być na bieżąco. Mam laptopa, który służy mi do pisania i jakiejś prostej grafiki, więc nie musi to być nie wiadomo co, mam telefon - od lat ten sam, bo się przyzwyczajam i zwyczajnie nie chce mi się uczyć obsługi nowszego modelu, jeśli chodzi o te wszystkie i... coś tam, to nawet nie rozróżniam. Nie powiem jednak, że mi z tym źle. Gdybym chciała, poszperałabym w sieci i się doedukowała, tylko po co? Jeśli kiedyś będziemy miały dzieci, to z czasem trzeba będzie zacząć się lepiej orientować. Póki co jest mi to zbędne :)

Karolina: a mnie to trochę jara, lubię gadgety i mam do nich jakiegoś rodzaju łatwość, ale staram się też nie przesadzać z tym wirtualnym światem i kiedy mam wolne dni, kompletnie nie korzystam z komputera. Czuję, że takie małe "odwyki" sprawiają, że jeszcze nie jestem uzależniona.
Ania: Ja mam jedynie manię sprawdzania poczty. Tłumaczę to sobie swoją pracą - że klient nie będzie czekał w nieskończoność na odpowiedź, ale wiem, że to pewnego rodzaju uzależnienie, bo gdy nie mam do niej dostępu przez kilka godzin, to się stresuję. Może nie dzieli nas w takim razie od tego internetowego pokolenia przepaść, tylko zaledwie niewielki murek?...


P.S.  Karolina poleca:
- "Dzieciaki"( "Kids" 1995 r) reż. Larry Clark
Myślę, że otrzeźwi każdego myślącego widza. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam go na VHS nie wierzyłam, że takie rzeczy mogą mieć miejsce, ale choć z opóźnieniem to jednak niestety dociera do nas wszystko.
- "Galerianki" 2009 reż Katarzyna Rosłaniec
Tego tytułu zapewne nikomu nie muszę przedstawiać.
- "Sala samobójców" 2011 reż Jan Komasa
Wspomniany wcześniej przez Anię. Mało kto nie widział tego filmu. Ja nie jestem jego największą fanką, choć faktycznie jest on w jakiś spoób przełomowy.
- "Bejbi blues" 2013 reż. Katarzyna Rosłaniec
Własnie wróciłam z kina i choć wiele rzeczy nie jest mi obcych i domyśliłam się zakończenia to jednak czuję, że dostałam tym obrazem w pysk. Mam nadzieję, że takie filmy, jak te wyżej wymienione każdy nastolatek odbierze jako solidne grożenie paluszkiem, a nie tylko jako półtoragodzinną rozrywkę. 



1 komentarz:

  1. Uważam, że internet jest mega przydatną rzeczą, tak naprawdę nie ma tutaj rzeczy, której nie można znaleźć.
    Jednak tak jak ze wszystkim bywa na tym świecie ludzie nie potrafią i nie chcą używać go w pożytecznych celach (oczywiście nie wszyscy, ale duża ich część). Tak naprawdę otwiera on zupełnie nowe możliwości, a i tak zdecydowanej większości dzisiejszych nastolatków służy do zabawy, oglądania pornografii i innych rzeczy nie przydatnych w życiu

    OdpowiedzUsuń