expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 3 stycznia 2013

okres pylenia





Karolina: Święta przebiegły spokojnie i rodzinnie. Już myślałam, że zakończą się z bilansem na duży plus, kiedy to poszliśmy na pewną kolację, gdzie jak zwykle czekał na mnie kieliszek wódki (choć nigdy jej tam nie piję). Gospodarz oczywiście napełnił go, nie pytając mnie nawet czy mam na to ochotę i po chwili wzniósł toast. Ja oczywiście nie podniosłam swojego szkła, więc oczy obecnych wylądowały na mnie. "A ty, Karolinko, nie pijesz?" - "Jak zawsze nie" - odpowiedziałam, choć w głowie miałam do tego stwierdzenia didaskalia zaczynające się na "ku" i "chu". Namowa trwała kilkanaście sekund, ale Andrzej ryknął wreszcie, że wiedzą, że nie piję i żeby przestali mnie namawiać. Niestety nie wszyscy rozumieją, jak można nie lubić wódki, dlatego jeden ze współtowarzyszy odwrócił kota ogonem i powiedział dumny z pointy: "kobiety w pewnych stanach nie spożywają alkoholu". Pomyślałam: "w jakich stanach? W Alabamie, na Florydzie?", ale powiedziałam: "Tak! Ten stan nazywa się permanentna niechęć do wódki", ale typ nie dawał za wygraną i powtórzył to jeszcze raz, na co jego żona stwierdziła dobitnie: "Przecież jeszcze nie jest zapylona, bo byłoby widać". Bożżżeeeee!!! Pomijam fakt poziomu tego spotkania, ale czemu tak jest, że żyłam z facetem 7 lat, ponad 5 pod wspólnym dachem, a 3 miesiące po ślubie ludzie wymuszają rozmowy o dziecku. Pewnie jak się niedługo nie pojawi, to znaczy, że coś jest nie tak i to z nikim innym, jak tylko ze mną.

Ania:  No właśnie - 3 miesiące... Nie zapominaj, że ja jestem po ślubie prawie 2,5 roku i tak się cudownie składa, że też wszyscy wokół (a kto przede wszystkim - wiesz doskonale) przez ten cały czas oczekują, że zostanę zapylona - jak to uroczo określiła ciotka Twojego Andrzeja. Radzę uzbroić się w cierpliwość, bo żadne tłumaczenia, wyjaśnienia nic nie dają. Kiedyś rzeczywiście tak było, że najpierw ślub, potem praktycznie od razu dziecko, ale dlaczego ktoś ma decydować za mnie? Nie chcę, żebyśmy zawsze byli tylko we dwójkę, ale chyba mam prawo zachodzić w ciążę wtedy, gdy sama będę tego chciała, TAK? Nawet sobie nie wyobrażam, co czują pary, które od miesięcy czy nawet lat starają się o dziecko i nie chcą rozgłaszać wszem i wobec, że jest z tym pewien problem. Z pewnością ich też ciągle ktoś pyta, kiedy i dlaczego nie 3 lata temu... Koszmar... Poza tym może niektórzy uznają to za egoizm, ale przecież nikt nie ma obowiązku posiadania dzieci. To, że ja chcę je mieć, wcale nie oznacza, że inni też muszą, ale to już w głowach tych wszystkich doradców-żartownisiów się nie mieści...



Karolina: No właśnie, ale wiesz, że ludzie lubią decydować o życiu innych w każdej kwestii. Ty przynajmniej jesteś w tej dogodnej sytuacji, że wiesz, że chcesz to dziecko mieć, ja nie jestem tego pewna. Kiedyś myślałam, że tak, potem, że absolutnie, a teraz się waham. Nie chcę, żeby ono było, bo tak wypada czy dlatego, że nie wystarczamy sobie już sami nawzajem, albo z jakiegokolwiek innego głupkowatego powodu. Tak jak mówisz - kiedyś był ślub i nikt nie zastanawiał się czy chce mieć dziecko, tylko je miał. Zresztą kiedyś dziecko nawet nie było dla wielu człowiekiem. Dziś, kiedy edukacja w tym temacie tak bardzo poszła do przodu, posiadanie dziecka nie jest już tak oczywiste. Trzeba sie najpierw ustawić, zarobić, mieć warunki... Nie chcesz, żeby twoje dziecko się wstydziło, więc chcesz mu zapewnić to, co najlepsze,a w tych czasach to coraz trudniejsze.

Ania: Z jednej strony dobrze, że tak świadomie decydujemy się teraz na dzieci, ale z drugiej jest to dość absurdalne, wręcz chore, że wszystko obraca się wokół pieniędzy. My nie zdecydowaliśmy się dotąd właśnie ze względów ekonomicznych, ale teraz już wiem, że rzeczywistość jest taka, a nie inna i jeżeli naprawdę się tego chce, to myślę, że nie ma sensu zbyt długo czekać, bo z czasem wątpliwości wcale nie maleją - wręcz przeciwnie. My i tak już czekamy bardzo długo, tłumacząc się dość przyziemnymi, ale ważnymi (jak dla mnie) sprawami. Nie ma jednak żadnej pewności, że kiedykolwiek będzie lepiej, a do sześćdziesiątki przecież nie będziemy czekać. I masz rację - chcę zapewnić dziecku wszystko, co najlepsze, ale przecież nasza miłość, uwaga, wspólne zabawy dają mu lepszy start w dorosłe życie niż markowe ciuchy.



Karolina: tego jestem pewna tak jak Ty, ale niestety nie każdy w życiu wyznaje takie same wartości i w taki sam sposób wychowuje swoje dziecko, a Twoje kiedyś zetknie się z takim właśnie wychowaniem. No ale co ja mogę wiedzieć na ten temat - już jedna osoba w rodzinie powiedziała mi kiedyś, że nie mam instynktu macierzyńskiego. Niestety niektórzy poczytują za instynkt bieganie do każdego dziecka, gadanie do niego zrobniale i szarpanie mu policzków. Ja to widzę nieco inaczej. Poza tym jestem najmłodsza w rodzinie i rzadko kiedy miałam konktakt z dziećmi - stąd po prostu moja ostrożność i zachowawczość w kontaktach z nimi.

Ania:  I bardzo dobrze! Szarpanie za policzki to domena starych ciotek i nieporadnych babć, które to niby chcą okazać swoje ogromne zainteresowanie. ;) Nie zdarzyło mi się widzieć, żeby się to jakiemuś dziecku podobało... Ja też jestem zachowawcza, ale bardzo lubię dzieci. Czasami opiekuję się jakimiś z rodziny i chociaż po kilku godzinach z małym urwisem wcale nie jest tak fajnie, to zupełnie mnie to nie zniechęca. :)

Karolina: To bardzo dobrze:) Będziesz super mamą :) A ja może powoli dojrzewam do tej myśli, bo "moje, rodzinne" dzieciaki coraz bardziej mnie rozczulają, ale czekam na ten moment, kiedy zapragnę z całych sił i nie będę miała wątpliwości. A jeśli on nie nadejdzie, to skończę z farmą psów i też będę szczęśliwa :)

Ania: Myślę, że nadejdzie taki moment, kiedy zapragniesz z całych sił :) Wydaje mi się jednak, że wątpliwości są zawsze. Trzeba po prostu nauczyć się je ignorować... W przeciwnym razie nikt by chyba nie miał dzieci!









Ciekawe jesteśmy, co myślą na ten temat nasi Czytelnicy - mamy oraz osoby planujące i nieplanujące dzieci. Chętnie poczytamy Wasze opinie!









4 komentarze:

  1. Z pewnością należy ignorować wątpliwości, bo naprawdę nikt by nie miał dzieci :) i podejrzewam,że takie wątpliwości zdarzają się gdy dziecko już jest... takie życie. Jednak te uśmiechy, szczerość dziecięca i przede wszystkim bezgraniczna miłość rozwiewa je natychmiast :) Pozdrawiam Autorki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dokładnie tego samego zdania. Wątpliwości i niepewność towarzyszą nam na co dzień - w przypadku posiadania i nieposiadania dzieci jest podobnie:) Dzięki za opinię. Również pozdrawiamy :)

      Usuń
  2. Na wszystko w życiu przychodzi czas... czas na miłość, czas na małżeństwo, czas na "powiększenie" rodziny... W moim przypadku, na wszystko ten czas przychodzi za późno... Tylko nie wiem czy te odczucia są moje, czy osób mnie otaczających, które na każdym kroku starają się mi wpoić ten fakt, że JUŻ CZAS. Po części przyznaję im rację, iż mając 30-tkę na karku, POWINNO SIĘ pomyśleć o życiu POWAŻNIE. Ale czy to, że właśnie z tą 30-tką na karku, nie mam męża, własnego mieszkania, dzieci...czy to czyni mnie gorszą??? Czy ktoś zastanowił się nad tym, że może ja po prostu nie czuję się na to gotowa? Nie powiem, po części zazdroszczę moim koleżankom, kolegom, kuzynkom, kuzynom, że wiodą "szczęśliwe" rodzinne życie z gromadką dzieci... Ale na ile są oni szczęśliwi, to wiedzą tylko oni. Wiem, że przyjdzie i czas na mnie... nadejdzie taki dzień, że podejmę decyzję co dalej. Ale chcę, aby to była moja decyzja. Jeśli będzie błędna, będę mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie, nie będę pluła sobie w brodę "po co ja ich posłuchałam". Bo to jest najczęstszy błąd jaki popełniają ludzie... robią tak, jak chcą tego inni. A przecież OBDARZENI jesteśmy wolną wolą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzymy zatem, żeby decyzje były zawsze Twoje i najlepsze z możliwych :)

      Usuń