Cześć!
W Dzień
Kobiet wybrałyśmy się z Eweliną do kina na… „Dzień Kobiet” w reżyserii Marii
Sadowskiej. Jak już pewnie większość z Was wie, opowiada on historię byłej
pracownicy jednej z sieci dyskontów, która postanowiła walczyć o swoje prawa.
Zaczęło się niewinnie – Halina, pracownica Motylka (zarówno nazwa, jak i logo
nie pozostawiają wątpliwości, o jaki sklep w rzeczywistości chodzi) dostaje
awans i zostaje kierowniczką sklepu. Kupuje mieszkanie na kredyt, dzięki czemu
w końcu ona i córka mają osobne pokoje. Zapowiada się dobrze, jednak ta z pozoru dobra wiadomość ma później cały
szereg konsekwencji. Halina jest tylko małym trybikiem w ogromnej maszynie –
musi spełniać żądania szefa, on z kolei ma swoich szefów…
Produktywność
– oto „najważniejsze słowo na p”. Halina słyszy również: „nie jesteś już jedną
z nich”. Dlatego musi zwalniać, fałszować dokumenty, działać pod dyktando. Zgon
w sklepie? Zwłoki przykrywamy i pracujemy dalej, bo przecież sklepu nie można
zamknąć. Przełomowym momentem jest inwentaryzacja, podczas której dochodzi do
poronienia. W efekcie Halina traci pracę. Właśnie wtedy wypowiada wojnę
korporacji. Początkowo jest jednak sama, bo wszystkie dawne znajome (pracownice
Motylka) odwracają się od niej. Walka jest bardzo trudna, momentami wydaje się
nawet, że skazana na porażkę. Gdy Halina rezygnuje, nie ma już siły walczyć,
dziewczyny postanawiają jej pomóc. W efekcie mamy happy end – kobieta wygrywa
proces.
W skali
od 1 do 10 oceniłabym ten film na mocne 7. Myślę, że warto zobaczyć. Ma oczywiście kilka niedociągnięć, jednak wydaje mi się, że w dużym stopniu
pokazuje prawdziwe życie. Pracownice sklepu nie są pięknie umalowane i wiecznie
uśmiechnięte, każdy tam boryka się z jakimś problemem, nie ma cukierkowych
postaci. Najbardziej podobały mi się trzy role: Katarzyny Kwiatkowskiej (Halina
Radwan), Eryka Lubosa (Eryk Gąsiorowski, szef Haliny) oraz Julii Czuraj (Misia,
córka Haliny).
Czy ktoś
z Was był lub wybiera się na ten film? Podzielcie się opinią!
Pozdrawiam,
Ania
Brzmi ciekawie, ale czemu napisałaś zakończenie?... :P K.
OdpowiedzUsuńJest na tyle przewidywalne (już właściwie na początku), że nie ma znaczenia czy je napisałam, czy nie ;) A.
OdpowiedzUsuńhm, brzmi ciekawie :) raczej nie chodzę na polskie filmy, ale moze zrobię wyjątek :D
OdpowiedzUsuńdziewczyno chodź na dobre, polskie filmy!!! :)
UsuńWygląda na to, że polski przemysł filmowy na dobre zakończył etap komedii romantycznych, których przesyt w pewnym momencie przyprawiał o mdłości. Cóż, temat poruszony w 'Dniu Kobiet' to temat dobrze wszystkim już znany, niemniej jednak wydaje się, że produkcja warta obejrzenia. Choć pewnie ze względu na permanenty niedoczas, nie będzie mi dane ;)
OdpowiedzUsuńI całe szczęście! "Dzień Kobiet" warto zobaczyć, ale nie jest to coś z gatunku "wow" ;) A.
UsuńJa z Żoną chodzimy do kina praktycznie tylko na dobre polskie filmy, komediom romantycznym mówimy stanowcze nie :-), i muszę przyznać że coś naprawdę dobrego się dzieje z polską kinematografią. Uwielbiamy Smażowskiego, polecamy wszystkie jego filmy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Poczekam na DVD. Nie przepadam za przebywaniem w kinie.
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam, gdy jest pełna sala, ale akurat na tym filmie było łącznie 8 osób :)
UsuńWidzę, że warto oberzeć ten film:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto! A po obejrzeniu warto podzielić się opinią ;) Pozdrawiam. A.
Usuń