Być może
w jakimś stopniu wynika to z mojego przewrażliwienia, ale muszę przyznać, że
moje uszy są bardzo czułe na błędy językowe. Nie potrafię zrozumieć, a tym
bardziej zaakceptować, że niektórzy włanczają telewizor, a uprzednio muszą wziąść
do ręki pilota… Nie wiem też, dlaczego aktualnie mamy rok dwutysięczny
trzynasty, skoro 15 lat temu nie był tysiączny dziewięćsetny dziewięćdziesiąty ósmy,
tylko po prostu: tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty ósmy… Niektórzy klienci
kupują 20 deko szynki… Włos mi się jednak jeży na klacie, gdy słyszę, że jakiś
pan mówi „przyszłem”!!!
Z
pisownią jest jeszcze gorzej… Na prawdę, napewno, z resztą, poprostu, z pod, spowrotem,
wreście, tymbardziej (bo: Tymbark!) – to tylko niewielki wycinek tego, co widzę
na co dzień (właśnie: nacodzień). Tacy z nas poligloci, tyle się mówi, że
dzisiaj trzeba znać przynajmniej dwa języki obce, tymczasem coraz mniejszą wagę
przywiązuje się do poprawności języka ojczystego.
Trudno
jednak o to, by kolejne pokolenia posługiwały się piękną polszczyzną, skoro w
mediach panuje kult bylejakości. Dziennikarze radiowi i telewizyjni (rzecz
jasna nie wszyscy, ale z przykrością stwierdzam, że coraz więcej) popełniają
masę błędów. Najczęściej wynika to z niewiedzy, wydaje mi się jednak, że jest
to taki zawód, gdzie popełnianie błędów (i nie mam tutaj na myśli przejęzyczeń,
bo one oczywiście nie są niczym nienormalnym) nie może mieć miejsca. W prasie
wcale nie jest lepiej. Interpunkcja po prostu „leży i kwiczy”, a pozostałe
błędy wolę przemilczeć
.
Osobny
temat to odmiana nazwisk. Większość naszego społeczeństwa sądzi, że „Ziobro” w
żadnym wypadku się nie odmienia. Znam też takich, którzy są przekonani, że
nazwiska w ogóle nie podlegają odmianie.
Cóż…,
jest źle, a będzie tylko gorzej – taki optymistyczny akcent na koniec moich „wywodów”.
Pozdrawiam,
Ania
nieee, nooo szalenie optymistyczna pointa :) Chyba wiesz o tym, że są i tacy, którzy nie skumają gdzie w twoim teksie są błędy? LUDZIE UCZTA SIE JĘZYKA :)Mnie najbardziej przeraża to, że jak ktoś powie, że stolicą Anglii jest Warszawa i ktoś wypomni mu błąd to typ się zawstydzi, a spróbuj kogos upomnieć w kwestii języka to zaraz się obraża i myśli, że się wywyższasz... smutne. K.
OdpowiedzUsuńRozumiem frustrację. Za każdym razem, kiedy słyszę od swoich wykładowców, że coś "sej wyłanczamy przed nawias", zaczynają mnie boleć zęby. Masa ludzi nie potrafi też budować zdań z imiesłowami. Idąc przez miasto nasuwają im się myśli. Często takie kwiatki w prasie widać. Czy takie błędy ogółowi wcale nie przeszkadzają?
OdpowiedzUsuńKoszmarne!
superartykuł!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło :)
Usuńskolei! widziałam na własne oczy :D
OdpowiedzUsuńMój wykładowca potrafił pisać "dwóch" i po chwili przepraszał nas za błąd i pisał "dwuch" ;) Nominowała Ciebie do Liebster Award:)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka ma zawsze mord w oczach jak ktoś mówi "dwutysięczny", chyba nic jej bardziej nie irytuje niż to ;) Ja dostaje za to spazmów przy "wziąść" i "pisze" zamiast "jest napisane" wrrr... Ale niestety zewsząd biją po oczach takie błędy, wielka szkoda, że ludzie nie przykładają większej uwagi do poprawności językowej.
OdpowiedzUsuńNiestety niechlujstwo jest i będzie obecne. Najgorsze jest to, że jak się widzi wyraz z błędami po raz -enty, to człowiek zastanawia się czy to co zna jako poprawne nim jest.
OdpowiedzUsuń"dwutysięczny trzynasty" to archaizm, który wyszedł z użycia na przełomie XIX i XX wieku
OdpowiedzUsuń