expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 27 listopada 2012

One potato, two potatoes, three potatoes four

Cześć! Listopad to w moim domu czas świętowania, ponieważ mój Andrzej obchodzi zarówno imieniny, jak i urodziny. Dlatego poza zwyczajnym melanżowaniem ze znajomymi :), tradycją stało się zapraszanie naszych rodziców, aby uczcić to bardziej oficjalnie. 
Co roku staram się przygotować coś drobnego "na ciepło" obok zwyczajnie koczującej na stole "zimnej płyty" (określenie ze slangu ślubnego, które jeszcze pozostało mi w głowie).
Tym razem postanowiłam, że będą to faszerowane ziemniaki, które - jak się okazało - stały się hitem. Przygotowanie ich jest całkiem proste, ale nie ekspresowe.
Ja użyłam do tego tych składników i proporcji (choć na ogół większość rzeczy robię po krakowsku czyli "na oko").

- 10 ziemniaków (muszą być w miarę okrągłe i podobnej wielkości)
- 40 dag boczku
- 50 dag pieczarek
- 1 duża cebula
- oregano
- sól
- pieprz
- ser do posypania (jakiś miękki, dobry do rozpuszczenia, najlepiej mozarella, ale ja użyłam goudy)

Nie są to jednak obowiązkowe proporcje, ponieważ Wasze ziemniaki mogą być w różnym rozmiarze lub możecie włożyć do nich różną ilość farszu.

Zaczynamy od pokrojenia w kostkę boczku, cebuli oraz pieczarek i w takiej samej kolejności wrzucamy je do podsmażenia. Dodajemy przyprawy według naszych upodobań smakowych. Farsz zostaje na patelni (woku) do momentu, w którym woda z pieczarek całkiem odparuje.




Ziemniaki bardzo dokładnie myjemy i gotujemy w całości, razem ze skórką. Muszą one być dość miękkie, jednak uważajcie, by nie były rozgotowane. Następnie kroimy je na połówki i za pomocą łyżeczki pozbywamy się większości środka tak, by została nam "miseczka". Z tego, co zostało, możemy potem z powodzeniem zrobić kopytka lub zmiksować, dodać zioła i masło, a następnie uformować małe "bezy" i upiec w piekarniku jako dodatek do mięs.





Następnie wypełniamy farszem ziemniaczaną miseczkę...



posypujemy na wierzchu tartym serem...


i tak przygotowane wkładamy do piekarnika na blasze lub w naczyniu żaroodpornym. Pieczemy 20-30 minut. Ja włączyłam program pieczenia od góry i dołu z termoobiegiem i temperaturą 220st. C.



voila :)



Ziemniaczki podałam z dwoma dipami: czosnkowym i pomidorowo-paprykowym (ketchup domowej roboty autorstwa mojego taty). Mam nadzieję, że zdecydujecie się to powtórzyć i będzie Wam bardzo smakowało. 

Pozdrawiam,

Karolina :)

5 komentarzy:

  1. Ciekawy przepis, ciekawe zdjęcia, chyba wypróbuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znając Karolinę to musi być dobre ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aśka, ale dobrze wiesz, że ja lubię dość szybkie i proste rzeczy, a ty jesteś mistrzynią zabawiania się w kuchni:)

      Usuń
  3. Nie umniejszałabym sobie zasług kulinarnych na Twoim miejscu ;) Pamiętam jak pierwszy raz jadłam u Ciebie makaron z kurczakiem szpinakiem i curry, dla mojego podniebienia był to mały szok, bo u mnie w domu raczej jadało się sosy tylko "czerwone" :)

    OdpowiedzUsuń