expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 13 sierpnia 2014

napiwek

Cześć.
Lato powoli dobiega końca, co można odczuć wieczorami, kiedy robi się szybciej ciemno i dość chłodno.
Z jednej strony szkoda, ale z drugiej nienawidzę upałów. Żebym się chociaż na nich topiła jak słonina i była coraz mniejsza to może kochałabym tę porę roku. No, a tak kocham lato... nad morzem, a że Kraków nie jest nadmorskim miasteczkiem to jaram się swoją klimatyzacją w pracy.
Jak się nieco ochładza to szalenie miło jest wyjść wieczorem na coś pysznego. Ja zdecydowanie preferuję Kazimierz jako bazę wypadową. Dlaczego? O tym w innym poście. Nie lubię jednak siedzieć w jednym miejscu, tylko staram się odwiedzić kilka jednego wieczoru. Przede wszystkim dlatego, że pięknych i klimatycznych miejsc jest tak wiele, że szkoda mi siedzieć w jednym.

Idziemy do knajpy/ restauracji, zamawiamy, jemy, pijemy i nagle przychodzi moment , w którym prosimy o rachunek. I tu zaczyna się pytanie czy dać napiwek i -jeśli tak- to ile? 
W niektórych krajach jest opcją dodatkową, w innych obowiązkową, a jeszcze gdzie indziej - jak np. w Japonii- są szczytem nietaktu, ponieważ Japończycy uważają, że pensja jest dla nich wystarczającym wynagrodzeniem za ich pracę.
Przyjęło się dawać TIP  przede wszystkim kelnerom, barmanom, fryzjerkom i taksówkarzom. W naszym kraju zwyczajowo jest to 10- 15 % wartości rachunku, ale za co tak naprawdę płacimy?
Według słowników, napiwek jest dodatkowym wynagrodzeniem za dobrze wykonaną usługę. Dlaczego więc mamy dawać go tylko wybranym zawodom? Przecież wszystkie te zawody, którym zwykliśmy wręczać TIPY mają- jak wszyscy inni- konkretne wynagrodzenie. Ba! Taka kelnerka w ciągu godziny nie jest przecież dla nas na wyłączność, ale obsługuje innych. Dlaczego więc nie damy napiwku Panu, który tłumaczy nam przez godzinę czym różni się ta pralka od tamtej, Pani, która dwie godziny zachwala naszą figurę w różnych  sukienkach i biega ciągle przynosząc nam nowe rzeczy czy choćby komuś, kto raz w tygodniu wywozi nasze śmieci? Przecież ci ludzie tez wykonują usługi.

Sprzedawca jest dziś nazywany asystentem sprzedaży, a co za tym idzie na jakiś czas staje się naszym osobistym asystentem. Jeśli idziemy wybrać np. pierścionek zaręczynowy, taki asystent towarzyszy nam przez cały czas, podaje, zachwala, mierzy, pomaga wybrać, a potem kierujemy się do kasy, grzecznie dziękujemy i wychodzimy. Dlaczego? Czemu ten ktoś nie dostaje napiwku? Przecież poświęcił czas (piętnaście minut, godzinę, dwie) TYLKO nam. 


Ja sama zostałam obsłużona rewelacyjnie przez kelnerów jakieś... dwa razy w życiu. I była to taka obsługa, że miałam ochotę dać nie 15, a 100% ( Ukłonu dla Panów w lublińskiej  "Czarciej Łapie" i krakowskiej "Miyako Sushi") poza tym na ogół obsługa jest przeciętna albo beznadziejna. Dlaczego więc powinnam wtedy nagrodzić kogoś, kto bez większych emocji wykonał swoją pracę?
Nie jest to post atakujący kelnerów albo promujący moje skąpstwo. Po prostu uważam, że jeśli w jakimkolwiek kraju pojawia się forma nagradzania za dobrą usługę to powinna działać wśród wszystkich zawodów, w których "służymy" i możemy odwdzięczyć się drobną sumą w ramach podziękowania.

Pozdrawiam
Karolina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz